Mam wrażenie, że już niedługo tolerancja dojdzie do takiego momentu, w którym mądrym ludziom zabronią myśleć, aby nie urazić uczuć ludzi głupich – trudno znaleźć wiarygodne źródło tych słów, ale niezależnie, kto jest autorem, wydają się dobrze opisywać, czym jest tzw. kultura wykluczania/anulowania/skreślenia (ang. cancel culture). Czy z analizy tego zjawiska możemy się czegoś nauczyć dla poprawy życia społeczności szkolnej?
Fragment artykułu z miesięcznika „Dyrektor Szkoły” 2022/7
Wykluczenie społeczne to stan, gdy pełnoprawny obywatel ze względu na jakąś cechę przypisywany do mniejszości nie może normalnie uczestniczyć w życiu społeczeństwa, a ograniczenie to jest poza jego kontrolą, bo wiąże się np. z niepełnosprawnością, pochodzeniem narodowym, korzeniami etnicznymi, tożsamością płciową i/lub orientacją seksualną. Natomiast kultura wykluczania polega na społecznym odrzucaniu (przez zrywanie kontaktów, nagonkę internetową, bojkotowanie aktywności, przypisywanie wrogich intencji, agresywne epitety, umniejszanie dorobku) osób głoszących poglądy, tezy czy postulaty uznane za sprzeczne z zasadą tolerancji lub szacunku dla praw człowieka. Jednak ofiary tej kultury często szanują owe wartości. O co zatem chodzi?
Jeśli uczeń z niepełnosprawnością intelektualną w stopniu lekkim i fizyczną w stopniu umiarkowanym nie ma w szkole publicznej zapewnionych warunków umożliwiających mu uczenie się i jest skazywany na alienację, mówimy, że doświadcza wykluczenia społecznego. Podobnie jeśli z powodu niepełnosprawności wyłączany jest przez rówieśników z życia towarzyskiego. Kiedy natomiast nauczyciel za samo głośne postawienie pytania, czy edukacja w szkole publicznej dzieci ze specjalnymi potrzebami jest najlepszą drogą zapewnienia pełnego rozwoju i służy jakości nauczania, spotyka się z bojkotem swoich lekcji, internetową nagonką i wykluczaniem z grona znajomych, a rodzice wnioskują o jego zwolnienie z pracy – staje się ofiarą kultury wykluczania (anulowania).