Wprowadzenie do porządku prawnego ograniczeń dotyczących zadawania prac domowych wywołało zarzuty o odbieranie nauczycielom autonomii, a uczniom motywacji do nauki ponadto to, co robią w szkole. Pojawiają się też wątpliwości, jakie zadania można zlecać dzieciom w klasach I–III i czy na odrabianie zadań fakultatywnych znajdą się chętni uczniowie. Tymczasem praktyka pokazuje, że wielu nauczycieli już dawno zrezygnowało z prac domowych.
Fragment artykułu z miesięcznika „Dyrektor Szkoły” 2024/5
Zapowiedź, że od kwietnia żaden nauczyciel klas I–III nie będzie mógł zadawać dzieciom pracy domowej, a w klasach IV–VIII będzie ona tylko dla chętnych, spowodowała, że pod koniec stycznia przez Polskę przetoczyła się dyskusja na temat sensowności zadawania prac domowych i bezsensowności samej regulacji, która godzi w autonomię nauczycieli gwarantowaną art. 12 ust. 2 Karta Nauczyciela i wydaje się przeczyć zdrowemu rozsądkowi, bo wobec braku zadań do wykonania po lekcjach dzieci jeszcze więcej czasu spędzą z nosem w telefonie. Istotnym argumentem przeciw było też wprowadzanie tak istotnych zmian w trakcie roku szkolnego.
Przy okazji tej publicznej debaty uczniowie i rodzice dowiedzieli się, że prace domowe są potrzebne i stanowią ważny element kształcenia, a nauczyciele, że przesadzać z ilością zadawanej pracy nie należy i nie może ona służyć nadrabianiu materiału. Konsultacje społeczne przyniosły też istotną refleksję resortowi edukacji – że prac domowych tak po prostu zlikwidować się nie da. Znalazło to swój wymiar w ostatecznym kształcie rozporządzenia Ministra Edukacji Narodowej z 22.03.2024 r. zmieniającego rozporządzenie w sprawie oceniania, klasyfikowania i promowania uczniów i słuchaczy w szkołach publicznych (Dz.U. poz. 438).
Zamów prenumeratę: www.profinfo.pl/sklep/dyrektor-szkoly,7340.html