Realny strach przed utratą życia, niepokój o życie bliskich lub żałoba po ich utracie to uczucia przeżywane przez dzieci uciekające z rodzinami z ogarniętej wojną Ukrainy. Gdzie jest granica między naturalną reakcją emocjonalną na traumę a sygnałami zaburzeń wymagających pomocy? I jaką rolę w niej mają do odegrania nauczyciele?
Fragment artykułu z miesięcznika „Dyrektor Szkoły” 2022/6
Strach różni się tym od lęku, że pierwszy budzi się wobec realnego i bezpośredniego niebezpieczeństwa, np. utraty życia w mieście, na które spadają rakiety, drugi zaś powstaje w odpowiedzi na przewidywanie czy wyobrażenie zagrożenia śmierci w wyniku działań wojennych. Zarówno strach, jak i lęk wynikają z poznawczej interpretacji sytuacji.
Jeśli ukraińskie dziecko widziało czyjąś śmierć lub słyszało o kimś, kto poniósł ją w wyniku działań rosyjskiego agresora, rozumie, że ostrzał jest groźny dla niego i bliskich. Będzie więc bardzo adekwatnie reagować strachem na odgłosy strzelaniny. Pełni on tu rolę adaptacyjną – wywołuje reakcje ucieczki, chowania się w miejsce mające zapewnić przetrwanie. W przypadku strachu realna sytuacja nie pozwala na alternatywne interpretacje: to nie są fajerwerki, tylko kule i rakiety niosące śmierć lub cierpienie.
Natomiast lęk może być nie do końca adekwatny. Dlaczego? Na skutek doświadczanej prywatnej historii wojennej i ucieczki przed nią albo w wyniku relacji innych ludzi czy doniesień medialnych w głowie młodego człowieka tworzą się nieuświadamiane ramy interpretacji sytuacji. I nawet jeśli znajdzie się w bezpiecznych warunkach w Polsce, może automatycznie reagować lękiem w różnych sytuacjach, np. dźwięk syren upamiętniających ważną rocznicę (jak ostatnio wybuch powstania w getcie warszawskim) będzie dla niego oznaczał zapowiedź ostrzału rakietowego, więc mózg emocjonalny zareaguje automatycznie (por. LeDoux, 2017).