Kształcenie szkolne w Polsce – nieco później niż w paru innych krajach – przechodzi ewolucję wyrażoną tytułem tego artykułu. Powoli i nie bez zahamowań akcent procesu nauczania przesuwa się z wiadomości przedmiotowych na przeżycia i perspektywy rozwojowe ucznia.
Fragment artykułu z miesięcznika „Dyrektor Szkoły” 2021/5
Porównajmy oczekiwania nauczycielki i ucznia.
Pani Rygorystka ma stałe wymagania. Zmiany programowe – nawet duże, wynikające z reform oświatowych – nie mogą zachwiać jej przekonaniem, że każde dziecko powinno opanować matematykę. Znać reguły, rozwiązywać zadania, sprawnie liczyć w pamięci. By to osiągnąć, jej podopieczni wykonują posłusznie setki ćwiczeń. Ten ład organizacyjny jest doceniany przez nauczycieli i rodziców nawet wtedy, gdy egzaminy zewnętrzne pokazują bardzo różne wyniki uczniów: od niemal 100% punktów do mniej niż progowe 30%. Jak widać, nie wszyscy skorzystali z lekcji pani Rygorystki jednakowo…
Uczeń Śmiałek kieruje się zainteresowaniami. Lubi przedmioty szkolne, które „do czegoś się przydają”, głównie te, na których może popisać się zdolnościami. Zawsze gotów jest wziąć udział w zajęciach grupowych, ale takich jest w wyższych klasach niewiele. Uważa, że większość lekcji szkolnych jest nudna i niekonkretna, bo brak w nich wiadomości praktycznych, a więcej mógłby nauczyć się wprost od specjalistów wybranych dziedzin artystycznych, sportowych, technicznych, społecznych. Jednak szkoła – przeładowana, jego zdaniem, masywną teorią – jest obowiązkowa…
Te przykłady nie wyczerpują, rzecz jasna, typologii nauczycieli i uczniów, ale stanowią skrajne przypadki nastawień: alfa (na przyswajanie) i beta (na działanie).