W jaki sposób okazja może wpływać na pracę nauczyciela? Czy to prawda, że niewykorzystane okazje się mszczą? Do tego typu rozważań skłoniła mnie niedawna rozmowa z koleżanką na temat sytuacji, jaka spotkała dziecko z jej rodziny.
Fragment artykułu z miesięcznika „Dyrektor Szkoły” 2022/11
Klasa Mateusza pojechała na wycieczkę. Miejscem pobytu okazał się dom parafialny. Po zakwaterowaniu chłopiec zapytał nauczycielkę, czy może zdjąć ze ściany krzyż, ponieważ kłóci się on z jego światopoglądem. Koledzy z pokoju przyłączyli się do prośby. Po uzyskaniu zgody Mateusz zdjął symbol ze ściany i schował do szuflady, a ostatniego dnia przed wyjazdem umieścił na poprzednim miejscu.
Na tym ta historia mogłaby (i powinna) się skończyć, ale po powrocie do szkoły chłopiec wraz z rodzicami został wezwany na dywanik do dyrektora i usłyszał zarzuty o braku poszanowania uczuć religijnych oraz bezczeszczeniu symboli narodowych (dlaczego narodowych, nie wiadomo). Uczniom rozdano ankietę oceniającą zachowanie kolegi (bez wskazania, o kogo chodzi), a Mateuszowi i innym chłopcom z jego pokoju zagrożono wyrzuceniem ze szkoły. Sprawa trwała kilka miesięcy i oparła się nawet o kuratorium, które na szczęście nie dostrzegło podstaw do skreślenia z listy uczniów. Ostatecznie dyrekcja okazała „wielkoduszność”, pozostawiając ich w szkole.
W tej historii ani nauczycielka obecna na wycieczce, ani dyrektor z resztą grona pedagogicznego nie wykorzystali okazji, czyli zgodnie z definicją Słownika języka polskiego PWN wyjątkowej sytuacji sprzyjającej czemuś (https://sjp.pwn.pl/slowniki/okazja.html), w tym wypadku – lekcji tolerancji. Jak słusznie zauważył jeden z rodziców: „wystarczyło wyjaśnić dziecku, że jak idziesz do kogoś w gości, to nie zdejmujesz mu ze ścian obrazów Chełmońskiego tylko dlatego, że sam wolisz Van Gogha”. Dzięki temu nauczycielka nie tylko pokazałaby, czym jest tolerancja, ale równocześnie wyraziła poszanowanie dla odmiennego światopoglądu uczniów.