Pomysły, które zmieniły świat, nie rodziły się w głównym nurcie swoich dziedzin, lecz na ich peryferiach. Potrzeba matką wynalazku – głosi znane przysłowie. Tak też było z nauczaniem hybrydowym, czyli koncepcją wykorzystania technologii informacyjno-komunikacyjnych, która pomaga rozwiązać problem braku czasu w klasie.
Fragment artykułu z miesięcznika "Dyrektor Szkoły" 2019/8
Szkoła nie działa najlepiej – to stwierdzenie pada dziś z wielu ust, nie tylko w Polsce. Każdy jednak wskazuje na inny problem i proponuje inne rozwiązania: indywidualizacja nauczania, metody aktywizujące, rozwijanie kompetencji miękkich itd. Konkurują one między sobą o zasoby szkoły i nauczyciela. W napięty grafik typowej placówki po prostu nie da się wszystkiego wcisnąć. A co, gdyby czas się znalazł? Na każdej lekcji?
To właśnie obiecuje nauczanie hybrydowe (ang. blended learning), które w USA wkracza do placówek edukacyjnych jak burza. Według corocznego badania Speak Up Research Project for Digital Learning 75–80% amerykańskich szkół wdrożyło już tę koncepcję przynajmniej na jednym przedmiocie i pracuje nad pozostałymi (Evans, 2018). Okazała się ona wybawieniem dla placówek, w których brakuje nauczycieli określonych przedmiotów, ale jej zalety na tym się nie kończą. To najbardziej sensowne zastosowanie TIK w szkole (Blackboard, 2017).
Pomysł jest bardzo prosty: jeśli pozwolimy, by nauczycielowi pomógł komputer (lub inne urządzenie, np. smartfon), i nieco inaczej zorganizujemy lekcje, to okaże się, że nie tylko wystarcza czasu na dodatkowe aktywności, ale uczniowie mają więcej czasu wolnego po szkole i poczucie, że są z nauką na bieżąco.