Często robią na nas wrażenie znalezione w książce lub zaprezentowane podczas szkolenia eleganckie modele, klarowne typologie, obrazowe schematy, plastyczne metafory czy poruszające wyobraźnię analogie, które po wdrożeniu mają ułatwić zarządzanie szkołą bądź polepszyć efektywność pracy nauczycieli. Ów efekt „wow” sprawia niestety, że zapominamy dopytać, na ile dana typologia odzwierciedla rzeczywiste zjawisko i czy skuteczność zastosowania jakiegoś schematu opiera się na wynikach badań.
Fragment artykułu z miesięcznika „Dyrektor Szkoły” 2021/7
Dlatego w tym artykule przedstawiam przykładowe modele, które są upowszechniane i promowane m.in. w oświacie. Zyskują popularność, mimo iż nie spełniają naukowych standardów albo ich autorzy nie dają nam podstaw do rzetelnej oceny. Przybliżam naturalne powody, dla których modele tego rodzaju potrafią zauroczyć, oraz zachęcam do czujności, ponieważ rzucony „urok” może przynosić szkody.
Skąd przekonująca moc jednoczynnikowych wyjaśnień, prostych typologii i obrazowych schematów? Można wskazać długą, choć niepełną listę czynników, które czynią je atrakcyjnymi.
Po pierwsze, naturalną, ukształtowaną w toku ewolucji gatunku Homo sapiens tendencją jest dążenie umysłu do poszukiwania szybkich i możliwie najprostszych wyjaśnień. Nasi ewolucyjni przodkowie nie zajmowali się tworzeniem teorii naukowych, lecz zależało im na przetrwaniu.