Internet i portale społecznościowe to produkt. Sprzedają nam ułudę kontaktu, choć ich jedynym celem jest po prostu zarabiać. Młodzi chętnie temu złudzeniu ulegają, ze szkodą dla samych siebie oraz otoczenia.
Fragment artykułu z miesięcznika „Dyrektor Szkoły” 2022/2
Geoffrey Miller w fenomenalnym dziele Teoria szpanu (Warszawa 2010) pisał o złudzeniu konsumpcjonizmu, któremu wszyscy (albo prawie wszyscy) niepostrzeżenie ulegamy. Złudzeniem tym jest przekonanie, że z pomocą wszelkich dóbr materialnych, a konkretniej tego, co nabywamy, jesteśmy w stanie coś komuś przekazać na temat nas samych. Przykładowo, kupując nowy t-shirt, chcemy mniej lub bardziej świadomie wysłać do świata konkretny komunikat o tym, kim jesteśmy. Oczywiście, koszulka może mieć konkretny, wyrażony wprost przekaz, zwłaszcza jeśli zawiera określone hasło lub symbol. Niemniej nawet bez tego nie jest przecież kupiona przypadkiem. W jakiś tajemny sposób ma współgrać z naszym charakterem, osobowością, doświadczeniem życiowym, postawą. Ma do nas po prostu pasować.
Po co tyle zachodu? Jesteśmy tutaj, na tym świecie – tłumaczy Geoffrey Miller, zawodowo i naukowo wyznawca paradygmatu psychologii ewolucyjnej – wyłącznie po to, by uskuteczniać wyścig genów, a dokładniej podpromować własne. Na poparcie tej tezy stawia pytanie o najdroższy produkt na całej planecie. W czasach cywilizacji, która postawiła na nieustającą prosperity, pomysłów byłoby wiele. Prywatna wyspa? Prywatny odrzutowiec? Złote ferrari? Nie, w przeliczeniu na centymetr sześcienny te produkty są nawet względnie tanie. Istnieje substancja, której cena zostawia daleko w tyle wszystko inne, której centymetr sześcienny kosztuje ok. 10 mld zł. Są nią... komórki jajowe, jeśli przyjąć, że średnica jednej wynosi 0,1 mm, a cena za nią to ok. 10 tys. zł. Oto prawdziwa waluta, oto prawdziwy cel – dowodzi Miller. Wszystko pozostałe jest otoczką, którą posługujemy się w relacjach z naszym otoczeniem, starając się przekonać je do naszej reprodukcyjnej wartości.