Program edukacja dla wszystkich, czyli reforma edukacji włączającej, rodzi zarówno kontrowersje, jak i nadzieje. Problem w tym, że póki co te drugie występują jedynie po stronie Ministerstwa Edukacji i Nauki oraz wąskiej grupy osób zainteresowanych realizacją programu. Reszta ma uzasadnione obawy odnośnie powodzenia projektu, przede wszystkim dlatego, że prawie nic o nim nie wie.
Fragment artykułu z miesięcznika „Dyrektor Szkoły” 2021/7
W chwili gdy piszę te słowa, już tylko dwa miesiące dzielą nas od startu pilotażu, który ma zapoczątkować reformę edukacji włączającej, czyli programu edukacja dla wszystkich. W jego ramach w każdym województwie rozpocznie działanie nowa instytucja – specjalistyczne centrum wspierania edukacji włączającej. Docelowo takie centra mają powstać w każdym powiecie, zatem spośród ok. 2 tys. szkół specjalnych prowadzących kształcenie dzieci i młodzieży z niepełnosprawnościami zniknie dokładnie 380 (bo tyle jest powiatów i miast na prawach powiatów w Polsce). Ale w jaki sposób, na jakich warunkach i w jakim terminie ma nastąpić ta zmiana, nikt jeszcze tak naprawdę nie wie.
– Pilotaż rusza już 1 września, a z materiałów Komisji Europejskiej wynika, że ma on trwać dwa lata. Jednocześnie do 1 września 2022 r. reforma wchodzi w życie – mówi Sławomir Broniarz, prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego.
Brak jednoznacznych informacji w sprawie reformy budzi ogromne obawy, zwłaszcza wśród pracowników szkół specjalnych, którzy są przekonani, że te placówki zostaną zlikwidowane. Oliwy do ognia dolała informacja zawarta w projekcie Strategii na rzecz osób z niepełnosprawnościami 2020–2030, że do 2030 r. liczba szkół specjalnych w Polsce ma zmaleć z 2239 w roku bazowym 2018 do 1814 w 2030 r. Natomiast udział uczniów z niepełnosprawnościami uczęszczających do szkół ogólnodostępnych miałby wzrosnąć z 59% w 2018 r. do 65% w 2030 r. (https://legislacja.gov.pl/docs//3/12334055/12689144/12689145/dokument448988.pdf).